Kino „Pokój”

Posted on 13 listopada 2021Możliwość komentowania Kino „Pokój” została wyłączona

Miejsce, po którym pozostały tylko kilka rzędów krzeseł w janowickim kościele i wspomnienia starszych mieszkańców. Młodsi często nie wiedzą, że w ich miejscowości był „Pokój”. Tak nazywało się maleńkie, wiejskie kino.

Kino „Pokój” oczami Bronisławy Kruze

Kinomanką byłam od dziecka. Kiedy w Janowicach pojawiło się kino objazdowe, które przyjeżdżało do nas dwa razy w tygodniu, chodziłam na każdy film.

Każda projekcja cieszyła się dużym zainteresowaniem. Seanse odbywały się w sali tanecznej, w pomieszczeniach dzisiejszej biblioteki. Po dwóch czy trzech latach pan, który sprzedawał bilety docenił moje zaangażowanie i zaczęłam pomagać mu w sprzedaży biletów. W zamian mogłam oglądać filmy za darmo.

Nie pamiętam dokładnie, kiedy w Janowicach pojawiło się stałe kino. Historia jego powstania wiąże się z osobą p. Henryka Draba, który przyjechał tu, zobaczył duże zainteresowanie i rozpoczął starania, by kino objazdowe zmieniło się w stacjonarne. Myślę, że był to początek lat 50-tych. Pierwszym kierownikiem został p. Jan Lęgieć. Wiedział o moich kinowych doświadczeniach, przyszedł więc do mnie i zaproponował, żebym została bileterką. Pracowałam już wówczas w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej, ale mój zakład pracy wyraził zgodę i mogłam pracować tu i tu.

Operatorem był p. Drab, później doszedł jeszcze p. Gotsmann. Kolejnymi kierownikami były panie: najpierw Teresa Wolf, a później Pola Mazur. Pamiętam jeszcze p. Tadeusza Kinę, który pracował w późniejszych latach jako operator.

Filmy i afisze przyjeżdżały do nas w metalowych skrzyniach pociągiem z Wrocławia. Czasem pożyczaliśmy taśmy z jeleniogórskiego kina „Lot”. Afisze trzeba było oczywiście rozwiesić, ale najpierw wypisać. Ze względu na ładny charakter pisma zajmował się tym mój mąż.

Pierwszymi wyświetlanymi obrazami były „Zakazane piosenki” i „Skarb”. Mnie szczególnie utkwiły w pamięci radzieckie filmy „Lecą żurawie” i „Dama z pieskiem”, dużą popularnością cieszył się amerykański film „Bonanza”.

Poniedziałki i czwartki były w kinie dniem wolnym, we wtorki i środy graliśmy jeden film, od piątku do niedzieli kolejny. Dodatkowo w niedziele o godz. 12 był poranek dla dzieci. Gdy przyjeżdżały do Janowic kolonie zdarzało się, że były nawet dwa seanse.

W sali nie było centralnego ogrzewania. Stały dwa kaflowe piece, w których rozpalało się przed filmem.

W ciągu tych lat pracy sporo miałam przygód. Najbardziej pamiętam spryt młodych, którzy grupą chcieli wejść na seans. Mieliśmy w sali dwoje drzwi, jedne do wpuszczania, drugie do wypuszczania widzów. I kupował taki jeden bilet, wchodził z nim do środka, otwierał drugie drzwi i wpuszczał kolegów. Ale wspominam to dziś z sentymentem, wiadomo, że nie wszystkich było stać na zakup biletu, a młodzież chciała oglądać filmy.

Niestety coraz popularniejsze stawały się telewizory  i widownia z roku na rok się zmniejszała. Gdy była już bardzo niska zapadła decyzja – rozwiązujemy kino. Trudno mi powiedzieć jakie to były lata, myślę, że końcówka  lat 70-tych*.  Wrocław zabrał aparaty. Krzesła znalazły się w kościele na Miedziance  i w Janowicach Wielkich.

Pamiętam ostatni pożegnalny dzień. Siedzieliśmy wspólnie, wszyscy pracownicy. Była kawa, ciasto, nawet nalewka. Popłynęło trochę łez. I było po kinie.

* z naszych informacji wynika, że był to przełom lat 80/90-tych.

Relacja audio
Autorka: Alicja Kozak na podstawie wywiadu z p. Bronisławą Kruze
Ze zbiorów Bronisławy Kruze
Ze zbiorów Łukasza Dudziaka
Ze zbiorów Łukasza Dudziaka
fot. Krystyna Pisarska
fot. Krystyna Pisarska